Dorfromantik. Kwintesencja Spiel Des Jahres
Kiedy mówimy o grach kafelkowych, pierwszym tytułem, jaki przychodzi do głowy niemal każdemu, jest Carcassonne. 24 lata po jego premierze doczekaliśmy się setek innych wariacji na temat układania kafelków, ale wciąż na rynku pojawia się coś zaskakującego. W poprzednich latach były to Wyspa Skye, Kingdomino, Kaskadia, a w 2023 roku doczekaliśmy się Dorfromantik. Gry do cna przesiąkniętej duchem Carcassonne, a jednocześnie kompletnie innej.
Za Dorfromantik: grę planszową odpowiada duet Michael Palm i Lukas Zach, najbardziej znany z kościanego Banga. Podtytuł „gra planszowa” jest o tyle istotny, że jest to adaptacja gry komputerowej, jednak wykorzystującej mechaniki znane z planszówek. Nie grałem w cyfrową wersję Dorfromantik, ale planszówka solidnie stoi na własnych nogach i nie wymaga żadnej znajomości oryginału. Gra dość szybko podbiła niemiecki rynek i otrzymała główną nagrodę Spiel des Jahres 2023, pokonując w finale Fun Facts oraz Next Station: London. Za polską wersję odpowiada zaś wydawnictwo IUVI Games.
To już było…
We wstępie porównałem Dorfromantik do Carcassonne i tego będę się trzymał, zatem zacznijmy od tego, co łączy obie gry. Rozgrywka polega na układaniu kafelków w jedną wspólną planszę aż do wyczerpania zapasów. Dążymy przy tym do tego, aby odpowiednie boki pasowały do siebie, gdyż przyniesie nam to więcej punktów. W swojej turze gracz nie ma wielkiej puli decyzji do podjęcia – dobiera w ciemno jeden kafelek i musi go dołożyć do poprzednich; ot, cała filozofia. Okej, jest już pewna różnica w tym, że w Carcassonne kafelki MUSZĄ do siebie pasować, a tutaj niekoniecznie, ale w gruncie rzeczy wymusza podobne myślenie przestrzenne. Gra w obu przypadkach kończy się w momencie ułożenia ostatniego kafelka i liczymy punkty. Same czynności do wykonania są zatem w Dorfromantik jeszcze prostsze, bo odpada aspekt stawiania meepli. Ciągniemy kafelek, dokładamy, następna osoba. Aha – w Carcassonne układamy okolice tytułowego miasta w średniowiecznej Francji, natomiast w Dorfromantik pola, wioski i tory kolejowe, zatem setting jest nieco bardziej współczesny. Obie gry jednak łączy fakt, że temat jest wyłącznie pretekstowy.
…ale tego jeszcze nie grali
Poza niesamowicie prostymi zasadami różni te gry kilka aspektów, ale wszystkie wynikają tak naprawdę z jednego. Otóż Dorfromantik to kooperacja. Nie rywalizujemy z innymi graczami, tylko staramy się pobić wspólny rekord. Punkty natomiast zdobywa się za realizowanie prostych zadań z rodzaju: ułóż las z 4 kafli, osadę z 6, rzekę z 5. Ta jedna zmiana pociągnęła za sobą kolejne: osobny stos kafelków zadań (zawsze mamy 3 aktualnie rozpoczęte), inne typy obiektów etc. Oczywiście mocno rzuca się w oczy inny kształt kafli (heksy w przypadku Dorfromantik), ale umówmy się, że nie zmienia to zanadto wrażeń. Po prostu projektanci planszówek odkryli już, że heks jest kształtem doskonałym i o wiele bardziej elastycznym, niż kwadrat.
Ten genialny w swojej prostocie pomysł na zmianę rywalizacji w kooperację sprawdza się przy tym doskonale. Mimo iż zarówno w Carcassonne, jak i w Dorfromantik wykonujemy niemal identyczne czynności, przynoszą jednak diametralnie różne odczucia. Carcassonne potrafi być frustrujące, kiedy ten jeden konkretny kafelek nie chce przyjść, podczas gdy inni trzaskają punkty; Dorfromantik jest przy tym niezwykle spokojny i relaksujący, ponieważ wszyscy siedzimy w tym razem. I choć wydawać by się mogło, że jest to po prostu solowa łamigłówka, to bardzo przyjemnie gra się w parze. Dorfromantik zgodnie z informacjami z pudełka jest grą dla od 1 do 6 osób; w praktyce mogłoby ich być pewnie nawet więcej, jednak przypuszczalnie nie warto siadać w więcej, niż 4 (uwaga – sam grałem TYLKO we 2, przyznaję). Pytanie, jak bardzo lubimy wspólne narady nad stołem przy dość ograniczonych mimo wszystko wyborach. Dorfromantik jest przy tym na tyle proste i lekkie, że nawet gracze alfa powinni umieć ustąpić momentami innym.
Jak zdobyć serca
Gdyby jednak Dorfromantik był wyłącznie „kooperacyjnym Carcassonne„, byłby idealnym przykładem gry z gatunku „zagrać, docenić, zapomnieć”. Zach i Palm tworzyli jednak adaptację gry cyfrowej, która oparta jest na odblokowywaniu kolejnych osiągnięć. Ten prosty mechanizm angażowania graczy wykorzystali również w grze planszowej i to właśnie ten aspekt z prostej układanki czyni znakomity produkt. Dorfromantik jest bowiem gra kampanijną, w której na starcie nie mamy dostępu do wszystkich zasad i komponentów. Wraz z kolejnymi rozgrywkami i biciem rekordów punktowych otwieramy kolejne pudełeczka i zdobywamy nową zawartość do gry. Nie jest to legacy, dodatkowych komponentów jest tylko coraz więcej i nie musimy podejmować żadnej decyzji oprócz kolejności otwierania skrzynek. Docelowo w trakcie kampanii odblokowujemy wszystko, a po jej przejściu cieszymy się sukcesem i możemy grać już na pełnych zasadach.
Dorfromantik jest też przy tym odpowiednio wyważone, jeśli chodzi o poziom trudności. W naszych rozgrywkach przeważnie realizowaliśmy znakomitą większość zadań, czasem nawet wszystkie. Dodatkowe źródła punktacji pojawiające się w toku kampanii stawiały jednak nowe wyzwania i w zasadzie nigdy nie dało się zrobić tak, żeby zapunktować wszystko. Podobnie jak np. w Calico czy Kaskadii momentami trzeba coś odpuścić, by zdobyć punkty w innym miejscu. Z uwagi na fakt, że zawsze po realizacji zadania dociągamy kolejne i mamy 3 aktualne cele do zrealizowania, gra dość łatwo pokazuje nam, na czym należy się w danym momencie skupić. Należy jednak zostawiać sobie furtki na przyszłość i nie blokować rozpoczętych obszarów.
Dorfromantik, czyli skazani na sukces
Dorfromantik można porównać w pewnym sensie do wspólnego układania puzzli, bardziej nawet, niż do klasycznych gier. Jeśli szukamy czegoś, co pozwoli nam spędzić miły i spokojny wieczór, nie przeciążając zanadto mózgu – a jedynie wymagając spostrzegawczości – nada się doskonale. Aspekt kampanijny dodatkowo motywuje do wyciągnięcia gry z półki, bo chociaż szybko się zorientujecie, że nowe zasady nie rewolucjonizują rozgrywki, to jednak zawsze jesteśmy ich ciekawi. Jest to nawet wygodne – w przeciwieństwie do gier legacy nowe zasady wchodzą bardzo łatwo (i wyłącznie pomiędzy rozgrywkami) i choć mamy do dyspozycji karty z nowymi regułami, raczej nie będziemy ich potrzebować.
Dorfromantik wygląda jak gra skrojona pod konkurs Spiel des Jahres i nie zdziwiłbym się, gdyby taka była jej geneza. Jest niezwykle prosta i można ją śmiało polecić osobom wchodzącym w hobby. Ba, nie bałbym się specjalnie jej kupić na prezent nawet osobom, które zgodnie z moją wiedzą o nowoczesnych grach nie wiedzą nic. Jeśli ktoś miałby się od niej odbić, to prędzej doświadczeni gracze, którzy zjedli zęby na trudnych grach. Takie osoby może nie odnajdą tu nic dla siebie, ale też nie powinny traktować rozgrywki jako kary. Jest ona po prostu relaksująca i mało wymagająca.
Czy ja chcę jeszcze raz?
Aspekt kampanijny oraz rozpiętość możliwych wyników sprawiają, że gra zachęca do kolejnych partii. Ponieważ liczba dostępnych kafelków tylko rośnie, w pierwszych grach ciężko zdobyć chociażby 200 punktów, podczas gdy na koniec kampanii da się przebić i 400. Losowość wyciąganych kafelków sprawia, że niemal w każdej rozgrywce łapiemy się na myślach, że gdyby tylko wyszły inaczej, na pewno poszłoby nam lepiej. W Dorfromantik nie da się przegrać, można jedynie nie osiągnąć satysfakcjonującego wyniku. Cele do odblokowania wyznaczamy sobie poniekąd sami. Dzięki temu po znakomitej większości rozgrywek od stołu wstajemy z poczuciem satysfakcji, ale i z chęcią osiągnięcia lepszego rezultatu w przyszłości…
…a przynajmniej do momentu ukończenia kampanii. Po odblokowaniu całej zawartości zyskujemy dostęp do „pełnej” wersji gry, ale jednocześnie tracimy coś znacznie ważniejszego – motywację. My graliśmy jeszcze dwukrotnie, chcąc przebić magiczną barierę 400 punktów, ale obecnie nie widzimy powodu, żeby do niej wracać. To jest największy problem – jakkolwiek gra jest bardzo regrywalna do pewnego momentu, tak po jej przejściu przestaje zachęcać do zagrania. Jeżeli uważacie, że to ją dyskwalifikuje, czujcie się ostrzeżeni. Dorfromantik nie jest jednak specjalnie drogi, zatem uważam, że za te kilkanaście miłych wieczorów zwrócił się z nawiązką.
Werdykt
Dorfromantik załapał się do mojej osobistej topki za rok 2023. Nie dlatego, że jest to moja ulubiona gra; co więcej, obecnie poważnie rozważam puszczenie jej dalej w świat. Jest to jednak znakomity tytuł pozwalający odpocząć zarówno od bardziej wymagających gier, jak i życia codziennego. Mam ogromny szacunek do autorów, że w tak prostym pomyśle zawarli tak przyjemną grę, którą przy tym mogę śmiało polecić wielu osobom. To nie jest tak, że Dorfromantik zrewolucjonizuje rynek, jednak jeśli miałbym komuś polecić grę na start, często będzie mi przychodzić do głowy. Tak właśnie wygląda idealny zdobywca Spiel des Jahres.
Zalety:
- prościutkie zasady
- relaksująca rozgrywka
- kampania
- daje poczucie satysfakcji, a jednocześnie „następnym razem pójdzie jeszcze lepiej”
Wady:
- nie budzi przesadnie wielkich emocji
- to tylko proste układanie kafelków
- na jedną kampanię i ewentualnie okazjonalne rozgrywki
Końcowa ocena:
Dorfromantik jest dla mnie doskonałym produktem i przyzwoitą grą. Niezależnie od stopnia planszówkowego wtajemniczenia, można w nią zagrać i się dobrze bawić. Jednocześnie jeśli nie będziecie mieli okazji – nic się nie stanie. Zwłaszcza doświadczeni gracze po przejściu kampanii (a niektórzy po 1 rozgrywce) uznają, że widzieli już w tej grze wszystko.