Essen 2023: kilka miesięcy później
Od kilku lat wrzucam na bloga swoje oczekiwania i przeglądy zapowiadanych nowości, ale zazwyczaj na tym poprzestaję. Tym razem postanowiłem zrobić krótkie podsumowanie ostatniego Essen i premier, w które zdążyłem już zagrać.
Na Essen 2023 ostatecznie nie pojechałem, ale na szczęście kilka gier z targów i tak do mnie trafiło. Miałem również okazję poogrywać część nowości na cudzych egzemplarzach. Zgodnie z przewidywaniami niewiele gier mnie wyrwało z kapci, ale trafiło się kilka co najmniej dobrych tytułów. Ze swojej listy 3×9 oczekiwanych nowości (klik) zagrałem na razie w 10 gier (o których w dalszej części artykułu), ale na stół wjechało też kilka rzeczy, które mi umknęły. W najbliższych miesiącach mam za to ochotę nadrobić jeszcze przede wszystkim Nucleum, Evacuation, World Wonders i Medieval: Jan Žižka. Wszystkie te tytuły są już albo dostępne, albo zapowiedziane w polskich edycjach, więc jest na to szansa.
Tymczasem moje krótkie wrażenia (czasem pierwsze) z tego, w co mi się już udało zagrać. Kolejność alfabetyczna.
Ark Nova: Marine Worlds/Wodny Świat
Status: chętnie zagram, być może kupię
BGG
W Ark Novę grałem już wielokrotnie, ale dopiero niedawno zdobyłem własny egzemplarz. Co więcej, na razie zagrałem na tej konkretnej kopii dokładnie raz. Tymczasem na poprzednim Zgranym Wawrze nieco niespodziewanie załapałem się do stolika, gdzie testowany był Wodny Świat i na pewno jest to porządny dodatek. Podobała mi się mechanika fali, dzięki której zwiększyła się rotacja kart na rynku. Nowe zwierzęta i sponsorzy to też ciekawa nakładka. Nie graliśmy natomiast z asymetrycznymi kartami akcji, ale tutaj mam poczucie, że nie chciałbym grać tak z nikim, kto nie ma na koncie przynajmniej 5-10 partii w samą podstawkę. I to też jest powód, dla którego Wodny Świat jest daleko na mojej liście priorytetów – Ark Nova sama w sobie jest dla mnie bardzo regrywalna i mam poczucie, że jeszcze wiele razy mogę zagrać bez dodatku, zanim zacznę go faktycznie potrzebować. Ale jak się trafi w promocji, nie wykluczam!
Art Society
Status: chętnie zagram, być może kupię
BGG
Tego nie miałem na wishliście, a niesłusznie, bo to doskonała gra. Art Society wpisuje się w modny gatunek pięknie wydanych abstraktów jako kolejna gra po Azulu, Sagradzie czy Zamku Smoków. Jest to ciekawa łamigłówka przestrzenna o tworzeniu galerii obrazów. W warstwie mechanicznej oprócz układanki mamy licytację w ciemno – ale to taki „bezpieczny” typ licytacji, gdzie i tak każdy gracz coś dostaje (podobnie jak w Nidavellir). Dodatkową warstwą decyzyjną jest zmienna wartość punktowa naszych kafelków – obrazów, na co mamy wpływ (im więcej odrzucimy danego koloru, tym jest cenniejszy). Dużo świetnych rozwiązań i przepiękne wykonanie, w Art Society po prostu chce się grać. W zasadzie mógłbym napisać że „na pewno kupię”, ale poczekam na cenę – przy czym o ile nie zbliży się do 300 zł, to warto.
Coffee Rush
Status: chcę kupić
BGG
Miałem okazję zagrać w Coffee Rush kilkukrotnie jeszcze przed Essen (dlatego nie znalazła się wśród gier oczekiwanych przeze mnie), natomiast wiedziałem od razu, że chcę ją mieć. Niestety wszystkie egzemplarze na targach rozeszły się pierwszego dnia i się nie załapałem. Tym niemniej mam nadzieję na polską wersję, bo to znakomite set collection z przecudnymi komponentami. Tak jak zazwyczaj plastik w grach mnie nie rusza, tak znaczniki (i filiżanki!) w Coffee Rush są niezwykle przyjemne w obcowaniu. Sama gra to trochę symulator pracy w gastro w niekoniecznie pozytywnym znaczeniu – realizujemy niekończący się łańcuch zamówień, mając na każde zadanie ograniczoną liczbę rund. Co więcej, gramy do momentu, aż jeden z graczy się wyłoży i zawali zbyt dużo zamówień. Gra fajnie symuluje presję czasu mimo braku mechaniki real-time. Jej magia polega na tym, że za każde zrealizowane zamówienie to pozostali gracze dostają kolejne – zatem nawzajem podbijamy sobie poziom trudności. Łamigłówka ze zbieraniem składników na osobnej planszy jest prosta, ale skuteczna. Coffee Rush zresztą załapało się do mojej topki za 2023 rok. Liczę na polską edycję!
First Rat
Status: mam i chętnie zagram
BGG
Jeszcze jeden „znienacek”, który nie trafił na moją listę przedEssenową, a niesłusznie. Proste, a bardzo sprytne euro z przyjemnym tematem – wcielamy się w szczury budujące rakietę, by dostać się na księżyc z sera. Nasze pionki mają za zadanie przejść od startu do mety, ale nie ma żadnej kostki, a nasze ruchy zależne są od koloru pól, na które się przemieszczamy. Z daleka może wyglądać na przekombinowanego chińczyka (!), w praktyce jest to lekka, przyjemna, ale niegłupia i pozwalające na obranie różnych strategii gierka. W Polsce zapowiedziała ją Nasza Księgarnia i myślę, że gra się dobrze przyjmie. Miałem ją sprzedawać nie zagrawszy (trafiła do mojej kolekcji przypadkiem), a na razie na pewno zostaje. Co najwyżej wymienię ją później na rodzimą wersję (choć zależności językowej brak).
Hard to Get
Status: sprzedałem, ale chętnie zagram
BGG
Oryginalna imprezówka, do złudzenia przypominająca Tajniaków, ale przez mocno nieoczywiste podpowiedzi skręcająca w stronę Listów z Zaświatów. Jeden z graczy losuje hasło ukryte wśród 16 rozłożonych kart i w ciągu pięciu rund musi na nie naprowadzić pozostałych. Trik polega na tym, że może to robić tylko za pomocą specjalnych kart przeciwieństw – i nie ma specjalnego wyboru. Czy róża jest bardziej mokra, czy sucha? Czy armia jest bardziej horyzontalna, czy wertykalna? Eminem to bardziej (autentyk!) Pepsi czy Cola? Takie dylematy rozstrzygamy w Hard to Get. Działa to fajnie i raczej nie odmówię kolejnej partyjki, chociaż trochę mi się zgrało, a swój egzemplarz puściłem dalej. Ma u mnie duży plus za skalowanie – mimo że to imprezówka i fajnie rozkminiać w kilka osób, dobrze działa również na dwójkę (wtedy przypomina bardziej Tajniaków: Duet). Nie zdziwię się, jeśli zostanie zapowiedziana polska edycja – gra jest silnie zależna językowo (w końcu to gra słowna) i na tyle solidna, że ktoś może u nas po nią sięgnąć.
Maldivia
Status: nie mam potrzeby grać ponownie
BGG
Eksperyment Roberto Fragi z planszą, która się zwija w trakcie gry. Tak, dosłownie – raz na cztery ruchy każdego gracza zawijamy jeden brzeg i zmniejszamy obszar gry. Niestety poza tym oryginalnym pomysłem jest to suchy i wyprany z większych emocji pick-up & deliver, w którego warto zagrać dokładnie raz. Poznałem mechanikę, działa, było to ciekawe doświadczenie, powtarzać nie muszę. Poszła w świat na MatHandlu.
Quicksand
Status: nie mam potrzeby grać ponownie
BGG
Jestem fanem gier real-time. Mam na półce m.in. Ucieczkę ze Świątyni Zagłady, FUSE, Space Alert, Magic Maze i kilka innych gier na czas. W związku z tym Quicksand miałby spore problemy z przebiciem się na stół. Jakkolwiek mechanicznie gra działa, a wzrastający poziom trudności kolejnych wyzwań zapewnia regrywalność, dla mnie cała rozgrywka była zbyt sucha i mało emocjonująca. To typowy przykład dobrej gry, która niestety w żaden sposób nie wygrywa z konkurencją. Zagrałbym ponownie bez zgrzytania zębami, tylko po co, skoro mam lepsze gry?
Penguin Airlines
Status: sprzedałem, ale chętnie zagram
BGG
Zwariowana imprezówka na spostrzegawczość i komunikację. Jedna osoba w dwuosobowej drużynie przekazuje drugiej, co musi znaleźć i nacisnąć na bardzo skomplikowanej (złożonej z kafelków) tablicy rozdzielczej samolotu. Pomysł jest genialny, a gra z początku zaskakująco trudna, bo wszystkie przyciski wyglądają (i brzmią z opisu) podobnie. Największy problem w tym, że zwłaszcza w stałym gronie dość szybko można wypracować schematy komunikacyjne i gra robi się za prosta, nawet w zaawansowanym wariancie. Jeśli będziecie mieli okazję – koniecznie zagrać. Czy kupować – cóż, tu już bym się zawahał. Ja pograłem i sprzedałem.
Sky Team/Halo Wieża
Status: chcę kupić
BGG
Miałem ją na wishliście, ale że dostałem cynk, że zostanie wydana przez LDG Polska, odpuściłem zakup. Miałem jednak okazję pograć trochę w styczniu i jestem zachwycony – jest szybko, tematycznie, ograniczona komunikacja działa doskonale, a poziom trudności jest wyważony w sam raz. Doskonały dwuosobowy filler i dla mnie murowany kandydat do topki na ten rok. Piszę to z pełną świadomością, że mogę być zbiasowany, ale i na BGG Sky Team zbiera rewelacyjne oceny: obecnie jest 306 ze średnią ocen 8.2. Jak na tak świeżutką i lekką grę – doskonały wynik.
The A.R.T. Project
Status: nie mam potrzeby grać ponownie
BGG
Lekka i dość szybka kooperacja w stylu Pandemii. Wcielamy się w rolę organizacji walczącej z szajką złodziei dzieł sztuki. Gra przyciągnęła moją uwagę ilustracjami (niezmiennie przyciągająca kreska Vincenta Dutrait) i oryginalnym tematem, w praktyce wyszło średnio. Bardzo podoba mi się system wielofunkcyjnych kart, które określają nasze zasoby, nowe „ogniska zarazy” (czyli gdzie pojawiają się agenci wroga) oraz symbole niezbędne do zabezpieczania dzieł sztuki – w pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że porównując do Pandemica to skumulowanie talii zarazy i graczy w jedną. Dzięki temu grę się szybko tłumaczy, a decyzje nie są oczywiste. Niestety całość rozbija się o skandaliczną losowość. Walka z agentami wroga to rzucanie kostkami – z tym mógłbym żyć. Niestety jak dla mnie przy kostki o rozpiętości wyników od 1 do 6 gdzie 1 = źle i 6 = świetnie to coś niedopuszczalnego we współczesnym designie. Podchodziłem dwa razy, dwa razy sfrustrowało mnie turlanie kostkami. Grałem w lepsze gry z tej kategorii (oprócz Pandemii choćby Pętlę, Dead Men Tell no Tales czy Ognisty Podmuch).
The Fox Experiment
Status: chętnie zagram, być może kupię
BGG
The Fox Experiment to gra kontrowersyjna. Jej tematem są radzieckie (i potem rosyjskie) eksperymenty związane z udomowieniem dzikich lisów. Jako gracze wcielamy się w naukowców hodujących kolejne pokolenia aż do uzyskania określonych cech wyglądu i/lub charakteru. Sam z tematem nie mam problemu, co więcej, uważam to za dobrą okazję do poszerzenia wiedzy (wcześniej nie wiedziałem, że takie eksperymenty miały miejsce) – traktuję to podobnie, jak np. niewolników w Endeavor (warto wiedzieć, nie trzeba popierać). Sama gra mechanicznie jest dość klasycznym euroskiem z niską interakcją i jako taka raczej poszłaby w zapomnienie, ale ma dwie cechy, które sprawiają, że chętnie nabyłbym własny egzemplarz. Pierwsza to poczucie rozwoju – z rundy na rundę powiększa nam się pula kości, którymi rzucamy w celu uzyskania określonych genów w następnym pokoleniu. To powiększanie się jest bardzo zauważalne – zaczynamy od kilku kostek, kończymy z dwoma pełnymi garściami; dzięki temu po grze czuję, że rozwinąłem swój silniczek. Drugi fajny aspekt to możliwość samodzielnego nazywania i ulepszania kart – sprawia to, że gra nie tylko dobrze spina mechanikę z tematem, ale też jest po prostu oryginalna. Jakkolwiek nie jest to wybitny tytuł, tak jeśli się pojawi w polskiej wersji, poważnie rozważę zakup.
The Same Game
Status: chętnie zagram, być może kupię
BGG
Kolejna wariacja na temat gier na skojarzenia. Jeszcze bardziej niż w Listach z Zaświatów i Hard to Get (nie mówiąc o Tajniakach) stawia na nieoczywiste skojarzenia. W The Same Game porównujemy nasze hasło z innymi przedmiotami lub pojęciami w całkowicie abstrakcyjnych kategoriach. Żaby było trudniej, nie naprowadzamy drużyny na właściwe hasło, a staramy się wyeliminować kartę-pułapkę. Gra niesamowicie wykręca mózg i nawet ciężko mi ją nazwać klasyczną imprezówką – poziom rozkminy był większy, niż w dotąd kojarzącym mi się z „ciężką imprezówką” Decrypto. Baaardzo ciekawy pomysł od jednego z moich ulubionych projektantów (Wolfganga Warscha). Obawiam się, że gra przejdzie nieco bez echa, bo nie wygląda najpiękniej i ma pewien problem z określeniem swojej grupy docelowej. Tym niemniej po cichu liczę na polskie wydanie.
Whale to Look
Status: nie mam potrzeby grać ponownie
BGG
Zeszłoroczna nowość od Oink Games i jak dla mnie raczej dolne stany średnie wśród gier tego wydawnictwa. Wysyłamy naszych rybaków na połów, częściowo podglądając, które łowiska są najbardziej opłacalne – ale nigdy nie zdobywamy pełnej wiedzy. Losowe, dość męczące w setupie (małe komponenty nie pomagają), a przede wszystkim – po zagraniu raz nie widze potrzeby powtórki. Nie jest to najgorsza gra (od Hey Yo odbiłem się mocniej), ale daleko jej do Scouta, Duriana czy Deep Sea Adventure.
White Castle/Biały Zamek
Status: być może zagram, nie kupię
BGG
Na koniec nieco kontrowersyjnie, ale Biały Zamek budzi we mnie skrajne uczucia. Zaznaczę przy tym, że grałem tylko raz, na cztery osoby: właściciel gry ją uwielbia, natomiast pozostałej dwójce (która również grała pierwszy raz) gra WYBITNIE nie podeszła. Jest to bardzo mocno taktyczne euro, w którym mamy mało akcji, a sytuacja na planszy zmienia się bardzo dynamicznie. Nie daje zatem wiele przestrzeni na błędy i niezoptymalizowane ruchy. To samo w sobie jest ciekawe, ale nieco męczące – żeby dobrze się bawić przy Białym Zamku, trzeba mieć świadomość, że gra bardzo nie wybacza błędów. Moim głównym zarzutem jest jednak skrajnie wysoki poziom abstrakcji. Zdaję sobie sprawę, że wiele euro ma bardzo umowny temat, ale w mało której grze mielenie kosteczek w punkciki wydawało mi się tak bezduszne, jak właśnie w Białym Zamku. Mimo zatem że doceniam sprawną i elegancką mechanikę, nie bawiłem się świetnie i mam ochotę zagrać drugi raz, żeby zweryfikować swoje odczucia. Problem w tym, że mam tyle fajnych euro do zagrania – i to takich, przy których dobra zabawa jest pewniejsza – że nieco szkoda mi czasu na ten tytuł. Zdecydowanie gra polaryzująca i to z gatunku tych, w które polecam zagrać przed zakupem.