Przestój w branży

Czy złoty wiek planszówek przeminął? Czy w 2024 roku nie wychodzi już niemal nic wartego uwagi?

Powoli kończy się okres zapowiedzi planszówkowych na ten rok. Portal w tym roku odrobinę zmniejszył liczbę zapowiedzi, ale to i tak 15 całkiem nowych tytułów. Lucky Duck Games Polska – aż 22 nowe gry. Galakta – na razie 6, do końca tygodnia liczba wzrośnie do (plus minus) 15. Rebel – niby tylko 5, ale akurat Rebel nie zwykł zapowiadać z góry na cały rok. Do tego dojdzie sporo nowości od Lucrum, Czachy, Naszej Księgarni, FoxGames, Muduko, Smart Flamingo… nawet pomijając sequele, dodatki i reedycje, myślę, że liczba całkowicie nowych gier wychodzących w Polsce spokojnie przebija setkę rocznie.

W zasadzie pod każdym postem z zapowiedziami jednak pojawiają się komentarze: „nic dla mnie”, „w tym roku zero ciekawych tytułów”, „czekam tylko na spady z poprzednich lat”. Na forum jednym z gorętszych wątków ostatnich tygodni jest ten o złowieszczym tytule „Przestój w branży”.

Przyznacie, że można mieć pewien dysonans poznawczy.

alt

Zmierzch eurogier

Kilka miesięcy temu na Designer Campie słuchałem dość ciekawej prelekcji Jasona Matthewsa, autora Zimnej Wojny. Postawił on tezę, że obecnie można zaobserwować zmierzch eurogier w klasycznym, niemieckim rozumieniu – i że środowisko eurograczy doświadcza czegoś podobnego, co wargamerzy kilkadziesiąt lat temu. Oczekiwania wobec nowych tytułów to coraz więcej zasad, więcej mechanik, wyższy poziom komplikacji – a to prostą drogą ma prowadzić do elitaryzacji i kiszenia się w swoim sosie. Według Jasona właśnie ta obserwacja była jedną z motywacji do stworzenia Zimnej Wojny – de facto gry wojennej, ale opakowanej w zjadliwy, atrakcyjny dla osób spoza bańki wargamingu anturaż. Zwrócił tez uwagę, że tak jak kiedyś w rankingu BGG dominowały Puerto Rico czy Agricola, tak dzisiaj w top10 nie ma ani jednego klasycznego niemieckiego euro.

Zwłaszcza to ostatnie zdanie może brzmieć nieco kontrowersyjnie, ale z pewnością wykład dał mi do myślenia. Popatrzmy na najgłośniejsze eurogry zeszłych lat. Evacuation, Weather Machine, Nucleum, Wyprawa Darwina, Carnegie, Era Innowacji – wszystkie te gry oscylują ciężkością ok. 4-4,5/5 na BGG. Na tym tle absolutny hit 2021 roku, Ark Nova jest relatywnie lekki – tylko 3.75. Zwracam tu uwagę przede wszystkim na tytuły lokalizowane w Polsce przez Portal, bo w opinii wielu graczy po upadku Lacerty to właśnie Portal w oczach wielu przejął miano głównego wydawcy eurogier w Polsce.

alt

W związku z tym, pytanie brzmi: czy dla osób amerisceptycznych wychodzą gry za ciężkie, czy po prostu jest ich za mało? Jak dużo eurosów muszę mieć na półce, żeby nie obawiać się, że niebawem nie będę miał w co grać? Czy designerzy gier są w stanie mnie jeszcze czymś zaskoczyć?

Blaski i cienie crowdfundingu

Oczywiście wychodzi też mnóstwo gier lżejszych, ale odnoszę wrażenie, że nie budzą one tak wielkich emocji w fandomie. Wynika to m.in. z faktu, że masową wyobraźnią planszówkowiczów zawładnął crowdfunding. O ile jeszcze dekadę temu był to istotny, ale nie dominujący segment wydawniczy, o tyle obecnie mam silne poczucie, że bardzo mało gier wydawanych od razu w retailu ma taką siłę marketingowego przebicia, jak gry ze wspieraczek. Popatrzmy na tytuły z ostatnich trzech lat, które najczęściej przewijają się na forum. Wiedźmin: Stary Świat, ISS VanguardVoidfallFrosthavenPaganThe Edge: Dawnfall… w zasadzie tylko Ark Nova jest wyjątkiem od tej reguły. Również w social mediach królują wypasione kickstartery, bo przecież to najlepiej wygląda na zdjęciach.

A wiecie co relatywnie słabo się przyjmuje na Kickstarterze? Eurosy. Jeśli do gry nie da się wrzucić figurek, to ciężko się jej przebić.

A to oznacza, że mamy właśnie wspaniałe czasy dla fanów ameri/hybrydowych. I jakkolwiek wiele gier utonie w morzu przeciętniactwa, tak popatrzmy na to od drugiej strony. Aeon Trespass – średnia ocena 9,1 na BGG. ISS Vanguard – 8,6. Oathsworn – 9,0. To nie są tylko oceny za ładne figurki.

Wyjście do ludzi

Sam jestem osobą amerisceptyczną i jakkolwiek szanuję wyżej wymienione gry, tak są one raczej poza kręgiem moich zainteresowań (podobnie zresztą jak eurogry o ciężkości powyżej 4/5, skoro już o tym mowa). A jednak z mojej perspektywy wychodzi MNÓSTWO świetnych, wartościowych gier. Można się zżymać na wyświechtany frazes o renesansie planszówek, ale o ile z jednej strony mamy proces pewnej elitaryzacji „poważnych graczy” (coraz cięższe i coraz droższe tytuły), o tyle w segmencie familijnym oraz gier drugiego kroku (next step) jest naprawdę znakomicie.  KaskadiaDorfromantikTurbo, First Rat, Ahoy – to tylko kilka przykładów z ostatnich 3 lat.

Na osobną wzmiankę zasługuje bardzo odświeżony segment gier kooperacyjnych. Hanabi przetarło szlaki ograniczonej komunikacji wśród gier „dla każdego”, ale to w ostatnich latach dostajemy takie perełki, jak DécorumSky Team czy Załoga. Także gry „średnie” (na potrzeby przykładu – ciężkość między 3-3,5/5 na BGG) mają się całkiem nieźle. Wojna w Krainie CzarówBiały ZamekReviveUśpieni Bogowie – to wszystko są tytuły z zakresu 2021-2024.

A są jeszcze Paxy. Langowe hybrydy euro/ameri od CMON. Nowe CCG (Lorcana, Star Wars: Unlimited czy Altered). Niezmiennie zaskakujące kreatywnością imprezówki (Penguin AirlinesThe Same GameListy z Zaświatów, [kosmopoli:t]). Reedycje klasyków (Ra, Eclipse, Clash of Cultures – to też ostatnie 3 lata).

alt

Czym jest innowacyjność?

Kilka miesięcy temu BoardGamePanda i GeekFactor nagrali film o tym, co ich wkurza (uczciwszy uszy) w świecie planszówek. Z wieloma zarzutami się zgadzam, ale z jednym punktem (co więcej – PIERWSZYM u Pandy) zgodzić się (pozornie) nie mogę. Panda wymienił tam irytację recenzentami marudzącymi na brak innowacji w grach. Tak, sam jestem właśnie tą osobą, która zwraca na to uwagę, bo ja uwielbiam poszukiwać w grach czegoś nowego. Przy czym jeżeli np. w recenzji Ark Novy uważałem za zasadne zauważenie, że jest to gra-amalgamat znanych i sprawdzonych metod, tak podkreśliłem, że nie przeszkadza mi się to przy niej świetnie bawić.

Temat innowacyjności powraca przy dyskusjach o przestoju w branży, bo to właśnie mielenie w kółko tych samych kotletów jest potencjalnym zagrożeniem. Przy czym wydaje mi się – i tu, jak przypuszczam, zgodzilibyśmy się z Pandą – że oczekiwania graczy są po prostu absurdalne. Wielokrotnie słyszałem już, że od czasu Dominiona w deckbuildingu nie wymyślono już niczego nowego. Śmiem twierdzić, że jednak odczucia z gry w Dominiona BrzdękaStar Realms czy Aeon’s End są jednak diametralnie inne. A żeby pozostać przy przykładach z ostatnich trzech lat: z deckbuildingu mniej lub bardziej czerpią Star Wars: The Deckbuilding game,  Challengers, Od Zmierzchu do Świtu, Turbo, Imperium: Antyk… a twierdzenie, że są to gry odtwórcze i nieoryginalne byłoby po prostu bzdurą.

Przesyt, nie przestój

I tu jest sedno problemu – naprawdę nie jest tak, że nie wychodzą ciekawe, oryginalne gry. Wychodzi ich MNÓSTWO. Ba, to właśnie tu widziałbym ewentualne przyczyny „kryzysu” – w oczywisty sposób nie jesteśmy w stanie ograć, co tam ograć! nawet poczytać o wszystkim. Jeżeli wśród stu tytułów rocznie zainteresuje nas pięć, może to sprawiać wrażenie, że interesujących gier jest mało. Jeżeli jednak mając już ogromny wybór świetnych gier dostaję kolejnych pięć, to cieszę się jak dziecko. W 2023 roku przykładowo ograłem ok. 90 nowych (dla mnie) tytułów, a do osobistej topki raczej nie wskoczyłby żaden.

alt

I wiecie co? Wcale nie uważam, żeby to był dla mnie jako gracza zły rok. Wręcz przeciwnie – rzekłbym, że jeden z najlepszych. Miałem możliwość zarówno powrotu do swoich ulubionych gier, odkurzenia kilka staroci, a jednocześnie poznania całego mnóstwa ciekawych nowości. Rok 2024 zapowiada się jeszcze lepiej. Wśród zapowiedzianych tytułów mam co najmniej 6 gier na shortliście (czyt. na pewno kupię/będę polował na bazarku lub MatHandlu), a w praktyce pewnie kupię dwa razy tyle. Myślę, że jeżeli przeszkadza nam kupowanie „tylko” około 6 gier rocznie, to jest to idealny przykład problemów pierwszego świata.

Metoda na głoda

Podsumowując, polecam skupić się na tym co już mamy, a nie oczekiwać świętego Graala. Jeśli z kilkuset gier rocznie nie jesteśmy w stanie wyłowić kilku dla siebie, to może pora na małą głodówkę. Wyciągnąć zapomniane produkty z Kallaxa, kosztować z umiarem, delektować się tym, co mamy.

A jak znowu zgłodniejecie i będziecie szukać czegoś nowego, to rynek znowu zacznie jawić się jako świeży 😉